wtorek, 27 grudnia 2011

Układamy żołnierzyki - Field of Glory

W wczesnych latach 90, uwielbiałem bawić się żołnierzykami. Gromadziłem armie i na dywanie w moim pokoju toczyłem krwawe batalie. Do tej pory pamiętam reakcje rodziców, którzy otworzywszy moją walizkę, odkryli, że ich pociecha podczas pobytu na kolonii, zakupiła około 400 żołnierzyków, różnych armii (pochwalę się, że kupiłem po jednej paczce z każdego zestawu, jaki był w Jastrzębiej Górze:).

Później niemal szczękę z ziemi zbierałem, gdy na satelicie (jakimś niemieckim kanale), zobaczyłem reklamę Warhammera. Rozstawione figurki rycerzy, robiły na mnie tak olbrzymie wrażenie, że do tej pory, gdybym tylko miał za co, z radością przepuścił bym pieniądze, na takie hobby:)

Ok, ale czemu o tym piszę? Czyżbym już do tego stopnia się zestarzał, że zebrało mi się na opowieści z dzieciństwa?
Otóż szanowny czytelniku, wcale tak nie jest. Po prostu miałem okazję pograć sobie w Field of Glory, działającą od jakiegoś czasu markę gier sprzedawanych przez Slitherine/Matrix Games i odkryłem, że tak naprawdę otrzymałem od autorów tej gry uniwersalny, wirtualny zestaw żołnierzyków i zasad dla nich, abym swoje dziecięce hobby przenieść na zero-jedynkowe pola chwały.

Hmm... Dziwny obrazek przeważnie w grach to Rzymianie leją innych


Czym jest Field of Glory? Tak naprawdę pierwowzorem dla gry były zestawy zasad, książki opisujące armie, mapy, bitwy wydawany również przez Slitherine (we współpracy z popularnym wydawnictwem Osprey Publishing). Jeśli miałbym jakieś sobie wyobrażenie, na ten temat zrobić, to podejrzewam, że książki te są odpowiednikiem podręczników armii, które są dostępne dla systemów gier figurkowych i bitewnych.
Jak sądzę, podręczniki sprzedawały się na tyle dobrze, że Slitherine poszło krok do przodu i przeniosło swe podręczniki na komputery.

Co zatem dostajemy kupując grę?
Tak naprawdę otrzymujemy
- zestaw histoycznych scenariuszy
- edytor scenariuszy
- edytor armii
- generator armii
- platformę do prowadzenia rozgrywek mulitplayer.

Field of Glory w swym podstawowym wcieleniu tak naprawdę dotyczy walk w okresie starożytnym. W związku z tym w generatorze armii, gracz może sobie budować i kształtować swoje "żołnierzyki" zgodnie z historycznie dostępnymi w tym okresie armiami.
Wkrótce po premierze podstawowej wersji gry, zgodnie z ideą swoich książek, Slitherine zaczęło rozszerzać dostępne dla gracza armie i scenariusze. W dodatku Rise of Rome, pojawiły się armie późnej republiki (oczywiście chodzi o Rzym), ostatniego okresu Kartaginy, Gallów, Seleucydów, Partów, Judejczyków itd...
Kolejny dodatek "Strom of Arrows", rozszerzał nasze możliwości o rozgrywki armiami Eurpy Zachodniej, czasu wojny 100-letniej.
Ilość dodatków generalnie jest imponująca, bo później pojawiły się armie okresu  Cesarstwa Rzymskiego , Wypraw Krzyżowych, okresu wczesnego średniowiecza skupiając się na Bizancjum i Islamie,  a z wątkiem Polskim, pojawił sie zestaw armii Turcja i jej wrogowie (1299-1500), gdzie mamy min możliwość rozegrania bitwy pod Grunwaldem, jak i w przygotowaniu jest zestaw armii okresu najazdów Wikingów, gdzie w spisie widzę również jakieś wczesne armie polskie.

 Wszystkie dodatki  na jednym ekranie

Tyle teorii jak w to grać?
Tak naprawdę ja osobiście gram dwojako. Albo rozgrywam scenariusze historyczne, albo tworzę sobie armie w generatorze i przyjmuję wyzwania graczy w świetnym trybie multiplayer.
Brak kampanii czy też uniwersalność pewnych rozwiązań i mechaniki, wymusił na autorach położenie większego nacisku na rozgrywki w sieci. Wiadomo walcząc z komputerem możemy bardzo szybko znudzić się, a żywy przeciwnik to jest właśnie to co potrafi podnieść ciśnienie każdemu graczowi. Jak zatem wygląda ten tryb multiplayer? Bardzo prosto. Poprzez grę łączymy się z serwerem Slitherine, gdzie możemy stworzyć wyzwanie (określając zasady, wybierając scenariusz, czy przykładowo, pozwalając na dowolną armię o określonej wartości punktowej), lub przyjąć wyzwanie rzucone przez innego gracza. Następnie rozpoczynamy rozgrywkę, która odbywa się w trybie turowym. Po zakończeniu tury, komputer automatycznie wysyła rozgrywkę na serwer i informuje naszego przeciwnika o pojawieniu się nowej tury do rozegrania. Sprawnie, szybko, bez konieczności grzebania w katalogach i wysyłania maili. Dla mnie duży plus dla autorów.

 Ekran przyjęcia wyzwania

Generator armii
Jednym z ważniejszych elementów gry jest generator armii, który pozwala nam na predefiniowanie swojego ulubionego składu armii. Co więcej generator pilnuje , aby skład armii był w miarę historyczny, jeśli chodzi o liczebność. To co wybieramy, to generalnie ilość punktów, za którą budujemy armię i oczywiście główną nację. Na podstawie tej ostatniej, otrzymamy odpowiednią listę możliwych do zakupienia jednostek. Każda jednostka, oprócz opisanego w skrócie wyposażenia (co ma znaczenie dla mechaniki), ma również swoją cenę oraz minimalną i maksymalną liczebność w armii. Zatem jeśli ktoś wybierze armię Rzymu z okresu późnej republiki, niech nie liczy, że będzie się ona składała z samej konnicy. Generator na to nie pozwoli.
Co ciekawe oprócz tej głównej nacji, możemy również dokupić oddziały od historycznych sojuszników danej armii z odpowiedniego okresu. Warunkiem jednak, jest zakupienie sojuszniczego wodza (dość droga jednostka). Zatem tworząc naszą rzymską armię, nic nie stoi na przeszkodzie, aby u jej boku jako siły pomocnicze stanęli żołnierze z Bitynii czy Armenii. 

 Tworzenie armii w generatorze na przykładzie oddziałów Judejskiego Frontu Ludowego, a może Ludowego Frontu Judei... Choć chyba jednak to jest Popularny Judejski Front Ludowy.

Grafika
Mapa, teren wygląda poprawnie, spełnia swoje podstawowe funkcje, jednak nie ma fajerwerków. To co zwraca uwagę, to wygląd żołnierzy, a właściwe figurek żołnierzy. Mi się całkiem podobają, a jeśli miałbym porównać je do czegoś, to chyba najbliżej im do figurek wojsk dostępnych w serii startegii Tin Soldiers (w Polsce dostępne były Alexander i Julius Caesar). Wyraźnie widać, że w ich projektowaniu korzystano z doświadczenia wydawnictwa Osprey.

I'm Spartacus

Opinia
Slitherine oddało w ręce graczy uniwersalny, choć jednak uproszczony symulator walk w wybranym okresie. Tak naprawdę obowiązkowa jest jedynie podstawowa wersja gry z armiami Rzymu i Kartaginy z czasów wyprawy Hannibala, więc sami sobie wybrać możemy, czy inwestować chcemy w bitwy średniowiecza, czy może jednak Rzymu. Całkiem sprawny i prosty w obsłudze tryb multi oraz uniwersalny generator armii sprawia, że Field of Glory, nie znudzi się tak szybko,a "klimat" rozgrywki potrafi wzbudzić emocje. Sam grając bitwę między wojskami Crassusa, a Partami domyślałem się, co mógł czuć ten wódz, gdy jego legion został otoczony przez szybko poruszających się wojowników na koniach, którzy strzałami nękali żołnierzy Rzymu.
Warto, zauważyć, że dysponując kilkoma kopiami gry, można stworzyć dodatkową wirtualną kampanię, dzięki czemu poszczególnym bitwom toczonym z przeciwnikiem dodajemy jeszcze więcej emocji (zresztą kilka takich kampanii toczy się/toczyło się na forum producenta).

Numidyjskie słonie czekają na sygnał do ataku.

Niestety nigdzie nie udało mi się znaleźć wersji demo tej gry, co w przypadku strategii, w mojej ocenie, nie jest najlepszym pomysłem, ale czasami mam wrażenie, że brak dema, staję się już powoli standardem w branży rozgrywki elektronicznej. Choć to już jest chyba temat na zupełnie inny wpis.

sobota, 24 grudnia 2011

Święta

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, chciałbym wszystkim czytelnikom życzyć tradycyjnego zdrowia, szczęścia, powodzenia w sprawach osobistych i służbowych oraz czasu spędzonego w radosnej atmosferze z rodziną.

Natomiast na nadchodzący Nowy Rok życzę wszystkim również wysypu takich gier jakie lubimy:) Czyli fajnych strategii :)

niedziela, 11 grudnia 2011

"In the land of freedom"... Zrozumieć Pride of Nations cz. II

Witam wszystkich. Dziś kolejny dzień zmagań z Pride of Nations. Jak może pamiętacie, zostawiłem prześwietne Stany Zjednoczone z poważnym problemem niedoboru surowców, osłabieniem armii za przyczyną braku pieniędzy rządowych oraz generalną niemocą. Czas troszkę to zmienić.

Zaczniemy od kolonizacji. W grze istnieje coś takiego jak Sfery Kolonizacji (można je wyłączyć). O co chodzi? Generlanie polega to na tym, że każde terytorium ma swoją wartość kolonizacyjną. Dla każdego jest to wartość inna, a ustalana jest na podstawie historycznego zainteresowania danym terytorium. Wartości te przyjmują postać od -10 do +10. Dzięki temu zarówno dla AI, jak i gracza, o wiele korzystniej i łatwiej jest kolonizować tylko te terytoria, które historycznie znajdowały się w sferze zainteresowania danego państwa. Tak jak mówiłem można to wyłączyć i wtedy wszystkie ujemne wartości przekształcane są na zera. Bonusu nie ma, ale kolonizacja ma sens.

Spójrzmy zatem co USA ma w swojej sferze...




Nie ma niespodzianek. Cały "Dziki Zachód" powinien być nasz. Oczywiście również Alaska. Wysepki na Pacyfiku zajęte przez Hiszpanię, Filipiny oraz Samoa, gdzie przerywana linia świadczy o tym, że terytorium jest neutralne, ale pchają się tam inni. W przypadku tym są to akurat Prusacy. Co ciekawe żółty kolorek, czyli neutralny mam na Chinach i Bliskim Wschodzie oraz częściowo w Północnej Afryce. To dobrze... Jeśli się uprzemy to możemy namieszać w tym regionie.


Zacznijmy jednak od Samoa (nie będą Prusy pluły nam w twarz). Wszelakich operacji kolonialnych jest kilkanaście. Możemy usiłować przekupiać miejscowych kacyków, organizować małe demonstracje siły, ekspedycje karne,  pacyfikacje, ale również możemy wysyłać ekspedycje naukowe, geologiczne. Możemy zbudować misje, czy punkty handlowe, jak i możemy budować szkoły, wysyłać imigrantów, przejmować miejscowe elementy gospodarki itd... Jest tego naprawdę dużo i każda z tych akcji daje inne skutki i oczywiście nadaje się na inne sytuacje. Część z nich można np wykonać tylko wtedy gdy mamy w prowincji pewne oddziały wojskowe. Nie da się urządzić ekspedycji karnej bez choćby pułku piechoty w prowincji. Podobnież nie zorganizujemy demonstracji floty, gdy nie ma w pobliżu floty.

Cała gra kolonialna toczy się o punkty penetracji kolonialnej. Im więcej punktów mamy, tym bardziej możemy zbliżyć terytorium do naszej strefy wpływów.

W przypadku Samoa, jak widać było na poprzednich screenach, USA ma 5% owej penetracji. A samo terytorium uważane jest za terytorium pod wpływem Prus. Musimy to zmienić dla dobra demokracji i wolności. Zaczniemy kulturnie... Wyślemy tam kupców. Powinni zwiększyć oni penetrację kolonialną nieco i zacząć pierwszy etap działań w celu zajęcia tej prowincji dla USA.  Spróbowałbym przekupić jeszcze wodza, ale to niestety kosztuje, a w skarbcu pusto... Dobra, przejdźmy może dalej z turą.




Dobra minęło 15 dni i nic specjalnego się nie stało. Kupcy rozpoczęli swe działania na Samoa, a my zgromadziliśmy nieco kapitału prywatnego. Sądzę, że na tyle by rozejrzeć się za możliwością pozyskania źródła barwników.... Szukam, szukam... I pupa... Nie mogę inwestować na terenach Birmy, gdyż Anglicy je zagranęli. Mogę spróbować zainwestować w Prusach, ale tu też raczej się to nie uda, bo potrzebujemy specjalnego traktatu. Nic to, trzeba zatem innymi metodami załatwić problem. Największym dostawcą barwników, aktualnie jest Holandia. Podpiszmy z nimi traktat handlowy, co zwiększa szanse naszych kupców na udany zakup na rynku barwników.  Nie wiem czy się zgodzą. Za wysokich wzajemnych stosunków nie mamy.



Następna tura, to tura podatków... Zebrałem około 52 funtów (uniwersalna waluta w grze), masakra... Rząd federalny jest biedny jak mysz kościelna. Czekam jednocześnie na odpowiedź Holandii. Z ciekawszych wiadomości. Założono American Express...  Postanowiłem również wreszcie powiększyć flotę handlową. Kapitał prywatny wyłożył jak zawsze fundusze... W kolejnych turach trzeba znowu zbudować jakieś plantacje bawełny na południu. W końcu chyba tam każdy zna hasło "Cotton King"... No może jeszcze nie do końca, ale będzie znał:)




Kolejna tura. Tym razem dobre wieści z Holandii. Zgodzili się oni na podpisanie umowy handlowej z nami. Mam nadzieję, że to wystarczy by odzyskać możliwości produkcyjne tekstyliów, gdyż ich brak zaczyna doskwierać mojej gospodarce. Z powodu braku dostaw materiałów do żagli, zamknięto stocznię w Dellawere. Moją uwagę zwróciła również, jeszcze jedna rzecz... Indianie trochę zbyt rozpanoszyli się po moich terytoriach. Trzeba zatem poczynić nieco bardziej aktywne ruchy szczególnie w Teksasie. Polityka moja będzie się opierać na zasadzie kija i marchewki. Jedną drogą pojadą kupcy sprzedając indianom co się da, a tuż za nimi pójdzie wojsko.
Pułkownik Harney zajmie się Indianami w Teksasie



Kolejna tura i fiasko... Nie pozyskaliśmy więcej barwników... Podaż jest zbyt mała... Damy większą cenę..

Przyśpieszę nieco grę... Na Samoa udało się zwiększyć wpływy USA. A Zachód USA został poddany silnemu naporowi amerykańskich kolonistów i kupców. Zobaczymy co uda się w ten sposób zrealizować.


Na Samoa w międzyczasie, zebrawszy odpowiedni majątek postanowiłem zbudować stałą faktorię handlową. To powinno dać mi dostęp do owoców egzotycznych.

W czerwcu zakończono budowę floty handlowej. Wysyłam ją na Morze Śródziemne. To powinno umożliwić mi zakupy w Imperium Ottomańskim. A mają oni barwniki, tak potrzebne mojemu przemysłowi.



Intensyfikuję również działania kolonizacyjne na terenie Oklahomy. Wyślę kupców i imigrantów. W międzyczasie okazało się, że mam również problem z kolejnym surowcem. Żelazem. Na szczęście można go łatwo kupić w Europie, więc odpowiednio zmodyfikuję zamówienia. Z mniej wesołych wieści zmarł prezydent USA, Zachary Taylor. Teraz demokracji i wolności będzie bronił Millard Fillmore, 13 prezydent USA.



Pierwszą decyzją nowego prezydenta będzie wysłanie propozycji umowy handlowej do Turcji. Moi handlowcy dotarli na Morze Śródziemne, więc mogę tam zamówić trochę barwników.  W międzyczasie z przykrością odkryłem, że nie mam okrętów kupieckich na Morzu Północnym, więc nie mogę kupić żelaza od Szwedów. Nowa Flota Handlowa, pomoże rozwiązać ten problem za jakiś czas. Kolejna tura...


Tym razem na świecie jest ciekawiej. Jakiś spór wybuchł między Francją, a Sardynią - Piemontem, co wywołało mini gierkę kryzysu. Kryzysy są w tej grze rożnego typu. Od kryzysów związanych z dyplomacją, poprzez kolonizację i ewentualny wyścig zbrojeń. W zależności od przyczyn również  kończy się w różny sposób. Podczas mini gry, gracze rzucają kolejne karty (wydarzenia) powodujące eskalację konfliktu (gdy osiągniemy wysoki poziom dochodzi do wojny), powiększenie stawki prestiżu, jaką można uzyskać z zwycięstwa (odpowiedni poziom prestiżu kończy grę), lub też sposobu w jaki świat postrzega konflikt (po czyjej stronie jest słuszna sprawa). W tym przypadku konflikt zakończył się szybko. Francja wystosowała oficjalne ostrzeżenie, a Sarydnia Piemont zamiast zagrać nieco ostrzej, w płomiennym przemówieniu swego króla wyjaśniła, jak to jest źle traktowana i jaka to Francja jest nie fair. Świat zaczął wprawdzie postrzegać Sarydnię, jako tego po czyjej stronie jest sprawiedliwość, jednak takie przemówienie może wydać się części potęg żałosnym pokazem braku siły. W tym przypadku było na to 50% szans i niestety Sardynia straciła punkt dominacji na rzecz Francuzów (potrzebne były 3 pkt, Francuzi mieli od początku 2). Efekt Francja zyskała mnóstwo punktów prestiżu i udowodniła światu swoją potęgę.



Kolejna tura. Tym razem zdecydowałem, że mam na tyle funduszy by pod Philadelphią otworzyć kopalnię żelaza. Nie mam ochoty importować go z diabli wiedzą skąd. Z innych wieści Turcy zgodzili się na traktat handlowy. Może teraz uda mi się kupić wreszcie te barwniki.

Ha..Wrzesień, w końcu Turcy sprzedają mi barwniki. Nie jest ich dużo, ale może wystarczy już na otwarcie jednego zakładu. Z przyjemnością zauważyłem również, że trochę barwników pojawiło się w Japonii. Sądzę, że pora wysłać tam Ekspedycję komandora Perryego.

Na Samoa, niestety splajtowała spółka, która miała zbudować tam faktorię. Zatem musimy jeszcze raz wysłać tam nową ekipę.

środa, 7 grudnia 2011

"Tora Tora Tora" vs "a date which will live in infamy"



7 grudnia, a dokładnie dzisiejsza rocznica, natchnęła mnie, aby zrobić mały przegląd strategii wojennych, w których mamy okazję walczyć na Pacyfiku.

Zatem zaczynajmy


poniedziałek, 5 grudnia 2011

Zrozumieć... Pride of Nations

Witam wszystkich czytelników. Wygląda na to, że mój przeciwnik w bitwie pod Flodden na serio zaginął w akcji. Mam nadzieję, że jeszcze się odezwie. W międzyczasie postanowiłem przyjrzeć się grze łatwej, prostej i przyjemnej... Nie no... To taki żart... Gra Pride of Nations na pewno nie jest łatwa, broń Boże prosta, a przyjemna, to się wkrótce okaże:)


Ten wpis i być może kolejne skupią się na moich zapewne nieudolnych próbach zrozumienia o co chodzi w grze Pride of Nations. Zapraszam do komentowania, jeśli będę robił jakieś oczywiste błędy w innym przypadku też proszę komentować, szczególnie jeśli ktoś chciałby podzielić się swoimi doświadczeniami:)
Gra generalnie zajmuje się tematyką znaną z Victorii II czyli wiek XIX i początki XX. W przeciwieństwie jednak do tej pierwszej, grać tu można tylko wybranymi państwami, a sama rozgrywka toczy się w turach.

Rozpocznę kampanię, tutoriale są dla słabeuszy:)

Tymi państwami możemy zacząć grać kampanię