poniedziałek, 21 listopada 2011

Dobry, zły i brzydki na dodatek:)

Mój szanowny przeciwnik nieco opóźnia się z nadesłaniem kolejnej turki bitwy pod Flodden, zatem miałem nieco czasu na przeczesywanie odmętów internetu.

Przeglądając fora natrafiłem na całkiem pozytywne opinie o gierce Six Gun Saga. Szybko odnalazłem na stronie producenta demko i zainstalowałem je na komputerze.

O czym jest ta gra?

W skrócie jesteś przywódcą grupy ludzi gdzieś w miasteczku na Dzikim Zachodzie. Twoim celem jest przejęcie władzy nad miasteczkiem przy pomocy najętych wszelkiej maści gangsterów, oddanych stróżów prawa, chciwych hazardzistów oraz jak zawsze dzielnych kawalerzystów US Army. Oczywiście pojawiają się w grze również zwykli mieszkańcy, jak szalony poszukiwacz złota, dziennikarz i osoba kluczowa dla życia na dzikim zachodzie, czyli grabarz (w Polsce można obejrzeć pokaz o tym kluczowym zawodzie, dzięki któremu zdobyto dziki zachód, np w miejscowości Ściegny koło Karpacza) .

Stanowe więzienie to dobra inwestycja...

Czym zatem jest Six Gun Saga? RTS-em? RPG-iem? Nie.... Otóż Sig Gun Saga jest karcianką. Karcianką o bardzo prostych zasadach, które jednocześnie zachęcają do gry i sprawiają, że gra wcale nie jest wtórna i może zapewnić odrobinę szybkiej rozrywki, między podbojami Japonii, czy innymi walkami pod Stalingradem.

Gracz początkowo wybiera sobie postać "Bossa". Każdy z bossów, jest trochę inny, ma swoje specjalne umiejętności, jak i klasę (jest ich kilka w grze: kowboj, stróż prawa, bandzior, rewolwerowiec, hazardzista, wojskowy, mieszkaniec miasteczka). Następnie przy pomocy waluty jaką jest złoto rekrutujemy sobie podobnych ludzi, kupujemy ziemię, terytoria, zastawiamy pułapki na przeciwnika oraz wykonujemy zadania, za które otrzymujemy punkty zwycięstwa. Każde z zadań jest specyficzne i wymaga innego rodzaju członka grupy, którzy są potrzebni do wykonania zadania.

 Rewolwerowcy, Indianie, Bandyci... Dzikiego Zachodu nie zdobywano przy pomocy harcerzy...

Tak więc do zadania typu "Walka w barze" musimy mieć w grupie kowboja. Do misji "Żywy lub martwy" potrzebujemy stróża prawa itd.

Zadania są wspólne dla wszystkich dlatego w walce o punkty zwycięstwa, przychodzi nam się czasem nieco "postrzelać z przeciwnikiem". Każda postać ma swoje umiejętności strzeleckie, które są dodawane do siły ognia grupy w której postać się znajduje, a sam ten wynik doliczany jest później do wyniku mini gry przypominającej Pokera, a dokładnie jego odmianę Texas Hold'em.

 Moi wynajęci "Tres pistoleros" (tłumacząc nie wprost i przewrotnie Trzej muszkieterowie) Zaatakowali biednego zastępcę szeryfa.

Żeby gra nie była zbyt prosta i monotonna oprócz podstawowych możliwości, karty możemy zagrywać również jako akcje. Akcje są przeróżne, począwszy od zwiększenia kosztów utrzymania, jakiejś postaci w drużynie przeciwnej, poprzez zwiększenie zasięgu ruchu drużyny. Właściwie za dużo ruchu to nie mamy, bo jest kilka pozycji w które możemy się udać... Baza, trasa - podzielona na 3 równoległe pola, które zresztą możemy obstawić naszymi nispodziewajkami dla przeciwnika typu rewolwerowcy, indianie, lub inna zasadzka, oraz karty wydarzeń, na których zdobywamy punkty.

Billy Kid nie miał szczęścia... Za to ma śliczną trumnę... Ładny kształt...

Z ciekawszych elementów, warto pochawalić rysunki na kartach, są całkiem ładne i klimatyczne, a niektóre karty dziwnie przypominają mi kogoś i to niekoniecznie tego, który jest tam podpisany.

Pułkownik Wayne... Hmm... Gdzieś już widziałem tego pana...

 Man with no name? Jakim cudem... Toż to nasz swojski Harry Callahan... Nawet ma magnum:)

Muzyka też jest bardzo klimatyczna, bo przypomina najlepsze dzieła Ennio Morricone. Brzmi bardzo fajnie i przyjemnie.

Oczywiście demko jest do pobrania w linku poniżej i każdy może sobie sam zobaczyć, czy Six Gun Saga będzie dla niego przyjemną odskocznią od innych tytułów.

http://www.crypticcomet.com/games/SGS/Six_Gun_Saga.html

2 komentarze:

  1. Tego English Boba też kojarzę z Unforgiven. Pewnie takich nawiązań jest więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, wiedziałem, że skądś postać tą znam, ale nie chciałem zgadywać...

    OdpowiedzUsuń